Jedzą, ale nie wiedzą
(...) Notablom wolno się było upijać do woli, przy każdej okazji i również z braku tejże. Lud ciężko pracujący był w tym zakresie dużo mniej uprzywilejowany. Ale co cztery lata następował dzień, w którym wszyscy (nawet dzieci) mogli pić na umór i oddawać się zakazanym breweriom. Bardzo mi to przypomina greckie bachanalia. Z tym tylko, że winorośl owocuje co roku, więc w Grecji co roku się odbywały. A narkotyki? O używaniu ich podczas wystawnych biesiad pisali ze zgorszeniem konkwistadorzy. Gdyby lepiej znali starożytne obyczaje świata , z którego przybyli, gorszyliby się trochę mniej. Bo czymże były przypisywane olimpijskim bogom nektar i ambrozja? Czymże dodawali sobie animuszu starożytni wieszczkowie? Podobno z pieczar Pytii i Sybilli buchały jakieś kłęby dymu. Wątpię, żeby pochodziły z przypalonego mleka...
Wisława Szymborska (1923-2012)
Nowe Lektury Nadobowiązkowe
Susana Osorio - Mrożek
Meksyk od kuchni - Książka niekucharska
Wydawnictwo Universitas, Kraków 1999
*******************************************************
Jakby ktoś natrafil w jakimś antykwariacie, ewentualnie na pchlim targu, bardzo proszę o zakup z myślą o mnie. Chętnie dodam do mojego księgozbioru. Księgozbioru, który dzisiaj apetycznie otacza mnie, obejmuje, kiedy siedzę przy jadalnianym stole. Przed chwilą spałaszowaliśmy polędwiczki wieprzowe w grzybowym sosie, z kaszą gryczaną i ogóreczkiem kiszonym, w otoczeniu ponad tysiąca książek, które na okazję kładzenia desek w bibliotece przywędrowały do stołowego. Atmosfera jest iście królewska. Spożywamy posiłki w otoczeniu naszych najlepszych przyjaciól, niedoścignionych wzorców, towarzyszy podróży, obiektów cichych westchnień i uwielbienia długimi, nieprzespanymi nocami. Jakimś przedziwnym trafem cały ten tabun wyniesiony z remontowanego pokoju i zdeponowany wokół stołu wcale nie uczynił naszego jadalnianego mniejszym. Wręcz przeciwnie - wydaje się, że pokój się rozszerzył, jakby dostosował się rozmiarem do przechowywanego w nim teraz słowa pisanego. Nomen omen - kolor drewna książkowych półek też pasuje, i to do wszystkiego: do stołu, do bordowej barwy ścian, do szafki z fajansem, do drewanianego okna. Ba, pasuje nawet do sosny co pod tym oknem rośnie! Wszyscy zachwyceni jesteśmy tą nową "aranżacją": nam podoba się bo jest tak staro, jak w jakimś dziewiętnastowiecznym mieszkaniu, Starszemu i Młodszej podoba się , bo wygląda jak na planie filmowym.
Tylko pies plącze się pod nogami wyrażnie niezadowolony. Bo biblioteka to "jego" pokój, to jego królestwo, jego oaza. A teraz ściany ogołocone, miękka wykładzina w śmietniku, lampki dające kojące światło gdzieś przepadły, co prawda w kominku napalili, ale cały ten pokój taki straszny, że nie wchodzę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz