poniedziałek, 30 maja 2011

Śnieg prawie w czerwcu !

Bo czerwiec za dwa dni a dzisiaj rano obudziliśmy się do dwóch centymetrów białej pomyłki!
Nawet biorąc poprawkę na fakt, że mieszkam w górach...zdecydowanie wolę deszcz ;)
Boję się o pomidory, które w tym roku i tak sporo opóżnione były.
No, ale jak się nie ma co się lubi (czyli deszczu), to się lubi co się ma...

Tulipany kłaniają aię Królowej Śniegu

Biedactwo, a miały być takie smaczne

Ten co to nas od słońca ma bronic...

niedziela, 29 maja 2011

Kobiety jak te kwiaty

Muszę to wkleić, bo to dokładnie dzisiejszy ranek w naszej sypialni ;) Szczegolnie ta pierwsza zwrotka....tyle, że dni tygodnia się nie zgadzają....
Znalazłam to na blogu Jędzy. Dzięki Jędza !
Zamachowski jest super!

Kolory

Bawię sie kolorami , zmieniam w te i wewte kolory tej strony.
Za oknami prawdziwy wybuch zieleni, może dlatego tak mi zielono?
Jaki kolor do mnie pasuje???
Padało całą noc, ciągle pada! Cudownie jest! Kalosze na nogi, parasol w dłoń, samochód do garażu - ruszać na spacer trzeba. Pies patrzy się z taką nadzieją w oczach. Już czuję, jak potem bedzie śmierdział...

sobota, 28 maja 2011

Deszcz wiosenny






I znowu jest super! I znowu deszcz pada! Z radosci balkon otwarty i wilgotny wieczór wpełza powoli do domu. Jakoś mi tego deszczu ciąle nie dość :)
Kocham kałuże, male i duże....

Mokry fotel czeka na słońce...
Wilgotna zieleń przed domem - dęby twarde drzewa, dopiero wypuszczają liście....

Szarłat

Wiele osob pyta sie mnie o szarlat, z ktorego robie salatki. Ponizej to co udalo mi sie na temat szarlatu znalezc:

Amarantus nazywa się ostatnio zbożem 21 wieku, pomimo że jest to jedna z najstarszych roślin uprawnych świata. Wzrost jego popularności spowodowany jest nadzieją, że przyczyni się on do zmniejszenia problemu głodu na świecie.

Szarłat (bo taka jest polska nazwa tej rośliny) jest łatwy w uprawie i dość odporny na suszę. Jego ziarno może być mielone lub prażone – ma ciekawy słodkawy, orzechowy smak. Karmiono nim biegaczy i wojowników, ponieważ miał opinię pożywienia dającego mnóstwo energii i podnoszącego wydolność fizyczną.

Współczesne badania laboratoryjne potwierdzają mądrość starożytnych Azteków. Okazuje się, że szarłat zawiera bardzo drobną frakcję skrobi, dzięki czemu jest ona łatwostrawna i szybko dostarcza organizmowi energii. Ponadto zawartość składników mineralnych takich jak magnez, wapń, fosfor i potas jest w amarantusie znacznie wyższa niż np. w pszenicy. Do niewątpliwych zalet produktów z ziarna szarłatu można również zaliczyć wysoką zawartość błonnika i łatwo przyswajalnego białka. Jest to białko o niezwykle wysokim stopniu przyswajalności, którego ilość podczas odpowiednich procesów technologicznych nie obniża się. Jego wartość wynosi 75% - dla porównania wartość białka zawartego w mięsie 70%, w mleku 72%.. Pod względem ilości żelaza amarantus przewyższa wszystkie rośliny (15 mg w 100 g nasion - dla porównania w mięsie wołowym i cielęcym ok. 2,5 mg w 100g). Zboże to może być podawane chorym na celiakię, gdyż nie zawiera glutenu. Jak widać mortadela totalnie nie wytrzymuje porównania z amarantusem.
Swoje odrodzenie amarantus przeżył w latach 70-tych, kiedy wreszcie doceniono jego doskonałe właściwości uprawowe i odżywcze. Starożytne ludy Ameryki Południowej znały amarantus od dawien dawna. Aztekowie używali potraw przyrządzonych z amarantusa w wielu swoich obrzędach. Z tego powodu, katoliccy księża zakazali uprawiania tej pożytecznej rośliny. Obecnie, na podstawie kilku przeprowadzonych badań ustalono, nasiona lub olej z amarantusa mogą być wskazane dla osób cierpiących na nadciśnienie i chorobę wieńcową. Zarówno teraz, jak i wieki temu, bardzo popularnym sposobem spożywania amarantusa jest jego prażenie (podobnie do popcornu). Wyprażone ziarna amarantusa polewane są następnie miodem lub melasą.


A jak robię sałatki z szarłatu? Otóz gotuje szarłat tak jak ryż - każdy ma swój sposób na ryż :)
Chłodzę w lodówce - zazwyczaj gotuję poprzedniego dnia bo nie lubię jego zapachu ;)
Na jedną szklankę nie ugotowanego ziarna daję jedną puszke ciemnej fasolki lub groszku garbanzo, kroję drobno zielony ogórek, pomidory, cebulkę (zwykłą lub dymkę), czasami dodaję drobno pokrojony ogórek kiszony, drobno podziabana sałata (zwykła lub pekińska) nadaje objętości ale nie straszy kaloriami. Doprawiam do smaku - oliwa z oliwek, ocet balsamiczny lub jabłkowy, sól, pieprz.
Spróbujcie - zróbcie swoje wlasne sałatki na bazie szarłatu.

piątek, 27 maja 2011

Cielęce lata

Najazd nastolatków przeżyłam.
Dzisiaj Młodsza z kolei przeżywa katusze straszliwe, bo właśnie do niej dotarło, że za 4 dni wyjeżdża na całe wakacje do Europy. No i weź tutaj człowieku bądź mądry i staraj sie przetłumaczyć temu małemu rozumkowi, że inni dali by się pokroić za możliwość takich wakacji. Bo ona akurat wolałaby spędzic gorące lato w domu, włócząc się po sklepach z koleżankami.....

czwartek, 26 maja 2011



Młodsza kończy dzisiaj podstawówkę, konkretnie ósma klasę kończy.
Wieczorem prywatka, na której Starszy ma być mistrzem ceremonii, tudzież diżejem (co za strasznie wyglądające słowo !), z okazji 14 urodzin Młodszej, które dzisiaj tez obchodzi. Spodziewam sie około pietnastu przedstawicieli młodzieży wieku straszliwego - nie wiem, jak to przeżyję. K zaproponował pójscie do kina, ale przecież trzeba towarzystwa pilnować ! Niby od niechcenia, z ukrycia, ale pilnować trzeba. Muszę jeszcze chatę na tę okazję z lekka przygotować i jadę po młodszą i jej koleżankę - mają ze mną zakupy imprezowe robić.

Sto lat dla wszystkich mam z okazji naszego święta! Prawda, że fajny balon dostałam?

środa, 25 maja 2011





K. zbijal mi wczoraj do późna w nocy drewniane donice na pomidory. Bo postanowiłam być w tym roku sumienniejszym ogrodnikiem. Sałata na rabatach powschodziła dawno ale cos nie chce osiągać rozmiaru gotowości sałatkowej, szczypiorek - mikry i nijaki rok temu - przetrwał bohatersko zimę i teraz kupami całymi pnie sie ku słoncu, groszek zieloniutki niedlugo bedzie czepiał sie sznurka - juz czuję jego smak, choć na to jednak trzeba będzie jeszcze poczekac.
Słonce dzisiaj zza chmur wyjrzało to i do ogródka mnie pcha...

"Mało brakuje a można by było zjeść na zewnątrz. Rzecz właśnie w tym 'mało brakuje' i w trybie warunkowym. Z początku wydaje się to zupełnym szaleństwem. Dopiero co zaczął się marzec, przez caly tydzień lało, do tego były zamiecie. A dzisiaj proszę: od rana świeci matowe jeszcze słońce, z monotonną siłą. Minęło południe- stół juz nakryty, posiłek gotowy. Ale i w domu wszystko się zmieniło. Przez uchylone okno słychać hałasy z zewnątrz, a w powietrzu unosi się to takie lekkie coś(...)Wydaje się już za późno, by zamieszać czas - przystawka czeka na obrusie. Za późno? Od ciebie zależy jaka będzie przyszłość. Moze w porywie szaleństwa wybiegniesz na zewnątrz i gorączkowo przetrzesz szmatką ogrodowy stół, a potem wszystkim poradzisz, by założyli swetry, i spróbujesz jakoś opanować pomoc, z którą się każdy narzuca z niezręcznym entuzjazmem. A może się poddacie i zostaniecie w cieple - krzesła są zbyt wilgotne, trawa za wysoka..."

(Philippe Delerm, Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności).

Bawię się zdjęciami, ale do końca jeszcze sztuki wklejania ich tutaj nie opanowałam :)



wtorek, 24 maja 2011

Deszcz wiosenny

"Jakaż dziwna była pogoda tego lata. Deszcze i mgły, porywiste wiatry i zimne noce, ciemne poranki i przytłaczające popołudnia. Dzisiejsze było nawet bardziej niż przytłaczające! Nastrój grozy wisiał w atmosferze i potęgował się z kwadransa na kwadrans. Kiedy Ida szła ulicą Krasińskiego, czuła ciężki, wilgotny oddech wiatru pchającego się przez wąwóz ulicy. Ciemnofioletowe chmury przykrywały szczelnie całe niebo, przelewając się w miejscu i kłebiąc nad dachami jak brudny pył. Dalekie światło, przesiane przez tę fioletową warstwę, przesycało powietrze niesamowitym stłumionym blaskiem"

(Malgorzata Musierowicz, Ida Sierpniowa - Sobota, 4 Sierpnia)

Od zawsze lubiłam deszcz. Nie wiem czemu, może daje mi większe poczucie bezpieczeństwa niż sloneczne, bezchmurne niebo? Bo moge się schować w czeluściach prochowca, kaloszy, parasola?
W deszcz można się ubrac na przekór wszystkiemu i nikt sie nie zdziwi - no bo może nie zdążyla, wypadła na ten deszcz nagle i dlatego chwyciła parasol z dziurami?
Pamiętam, kiedy w wieku lat nastu zamieniłam się z Kaśką Ż. na kalosze - oddałam jej swój jeden czerwony w zamian za co dostałam od niej żółty. I chodziłam w tych kaloszach kilka lat.

Rano poleciałam do kościoła odziana w czerwony polar, cygańską spódnice nadgryzioną zębem czasu, stare skórzane trepy i żółtą kurtkę przeciwdeszczową. Spod całego tego kolorowego odzienia wystawały gołe kostki. Przypomniała mi się Elżbieta G, z którą wiele lat temu spędzałam lato w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Miała chyba tyle lat co ja teraz. Odziana w podobną niedbałość - do dzisiaj pamietam czerwoną, sztruksową koszulę z wielką dziurą, z której wystawał łokieć - stała pod brezentową plandeką na którą spływały potoki deszczu, mieszając w wielkim garze żołty ser, który właśnie przerabiała na topiony. Bo czego jak czego, ale sera żołtego było wtedy pod dostatkiem...

" Deszcz lał obrzydliwie. Ida, schowana pod starym parasolem mamy, pognała w góre ulicy Roosevelta. Przy Dąbrowskiego, na rogu, mieścił się w podziemiach rozległy sklep 'Delikatesów'.
Od kilku lat, co prawda, tytuł 'Delikatesy' zdjęto cichcem ze sklepowego szyldu, co było najzupełniej zrozumiałe dla każdego, kto musiał zaopatrywać się w tej placówce. Ale - choć pozbawiona treści i legalności - nazwa pachnąca dobrobytem utrzymywała się wciąż w świadomości nie tracących nadziei klientów".

(Malgorzata Musierowicz, Ida Sierpniowa - Czwartek, 2 Sierpnia)

poniedziałek, 23 maja 2011

Gościnność

Na początek cytat z mojej ulubionej książki:

" - Siedźcie se, dostaniecie i kolację, a chcecie to zanocujecie....
I wójt siadł do miski, okrytej parą świeżo utłuczonych ziemniaków i polanych obficie skwarkami, w drugiej donicy stało zsiadłe mleko.
- Siadajcie, Macieju, z nami, zjecie, co jest - zapraszała wójtowa, kładąc trzecią łyżkę.
- Bóg zapłać. Przyjechałem z boru, tom se już dobrze podjadł...
- Bierzcie się ano za łyżke, nie zaszkodzi wam, teraz już wieczory długie...
- Długi pacierz i duża miska, jeszcze bez to niktoj nie pomarl - rzucił dziad.
Boryna wzdragał się, ale w końcu, że słonina mocno raziła mu nozdrza, przysiadł się do ławki i pojadał z wolna, delikatnie, jak obyczaj kazał.
A wójtowa raz w raz wstawała i dokładała kartofli, to mleka przylewała. Dziadowski pies się kręcił i skamlał zdziebko do jadła. "

Władysław Reymont, Chłopi, tom I, Jesień.

Lubię gościć u siebie, nie lubię kiedy goście wyjeżdżają.
Dzisiaj wyjechały dwie złotowłose ksieżniczki i już za nimi tęsknię.
Rano zapodałam sernik, który starszej księżniczce bardzo zasmakował.
Przepis na prośbe Gosi, mamy ksieżniczek (czy to czyni Gosie księżna czy królową ?)

Ulubiony sernik Agnieszki J.

Spód:
1/2 szklanki mąki
1 patyczek masła (8 łyżek)
2 łyżki stołowe cukru pudru
3/4 szklanki orzechów cashew
(ale kiedy się spieszę, czyli zazwyczaj, robię ten spód z masła, orzeszków i pokruszonych "graham crackers" )

Sernik:
4 paczki serka "Philadelphia"
1 i 1/4 szklanki cukru
1 łyżka wanili
5 dużych jaj
2-3 łyżki tłustej śmietanki (whipping cream)


Piekarnik nagrzewamy do 350F
Wszystkie składniki spodu kruszymy, mieszamy razem, wykładamy do tortownicy.
Pieczemy przez 15 minut, studzimy.
Zmniejszamy temperaturę piekarnika do 315F. Korzystając z pomocy elektrycznego miksera ubijamy serek, cukier, esencje waniliową, dodając pojedynczo jajka. Na zakończenie miksowania dodajemy tłustą śmietankę, tak aby konsystencja masy serowej była bardzo gładka. Pieczemy ok. godziny.
Po zastudzeniu sernika w lodówce ozdabiamy czym komu fantazja podpowie. Super pasują orzeszki i sos karmelowy, ale z owocami też pycha...