Szperając w czeluściach sieci znalazłam przepis na mięso marynowane w liściach laurowych. Wychodzi niesamowicie soczyste, a pokruszone liście wprowadzają nowy, delikatny, nieznany mi dotąd w mięsie kanapkowym aromat. Przepis, oczywiście pozmieniany pod mój rodzinny smak:
półtora kilograma schabu
sól, suszony/granulowany czosnek
sok z 1/8 dużej cytryny
łyżeczka suszonego majeranku
dwie łyżeczki oliwy z oliwek
dwa duże ząbki czosnku - przez praskę
pieprz świeżo zmielony
około 1 czubatej łyżki rozdrobnionych liści laurowych
jedna łyżeczka chili
Autorka oryginalnego przepisu podkreśla, że bardzo ważnym jest, aby nacierać mięso przyprawami w podanej wyżej kolejności. Także mieszamy sól z suszonym czosnkiem w proporcji 1/1 i nacieramy , potem wcieramy sok z cytryny, następnie majeranek (taki grubszy , nie ten zmielony na pieprz), oliwa, świeży czosnek, następnie wszystko pieprzymy pieprzem prosto z młynka, nacieramy kruszynkami liści laurowych i kończymy masażem w chili.
Tak przygotowane mięso zawijamy bardzo szczelnie (u mnie to znaczy podwójnie) w folię aluminiową i wkładamy do lodówki na nie mniej niż 24 godziny.
Nagrzewamy piekarnik do 190C/350F, umieszczamy zafoliowane mięso w naczyniu do pieczenia, które następnie wypełniamy w 1/3 wodą (u mnie woda o temperturze pokojowej) i pieczemy (bez pokrywki) przez 1 godzinę.
Oryginalny przepis znajdziecie tutaj.
W robieniu jakiejkolwiek pieczeni ważne jest, aby mięso nie było wcześniej mrożone, bo będzie wtedy o wiele bardziej suche. Co do czasu pieczenia, będzie on zależał od naszego piekarnika i od tego jak bardzo "soczyste" mięso chcemy otrzymać. Ja nawet nie próbowałam piec mięsa przez dłużej niż godzinę bo znam mój piekarnik i wiem, że jedna godzina to "świat i ludzie", ale jeśli porównacie obydwa zdjęcia to zobaczycie wyraźnie, że moje mięso jest bardziej "wilgotne". Takie lubimy :)
I jeszcze troszkę o tych liściach laurowych. Można je zmielić w młynku do kawy, pamiętając o uprzednim pozbyciu się twardej łodyżki. Ja młynka do kawy nie posiadam, także utłukłam listki w moździerzu. Dało radę.
Gorąco namawiam na pieczenie własnych mięs, na wyraźne tak dla ziół i nie dla konerwantów i polepszaczy smakowych. Jeśli ktoś chce się pokusić o własne peklowanie (zima temu służy), to podstawowy przepis znajdziecie tutaj.
Przypominam też o akcji Zimowa Zupa! Szczegóły tutaj.
Też gorąco namawiam na pieczenie miesa do kanapek w domu :)
OdpowiedzUsuńMam też kilka swoich typów :)
Podziel się tymi "swoimi typami" :)
UsuńJutro upiekę boczek w/g przepisu na natarcie schabu.
OdpowiedzUsuńOd stu lat nie kupuję żadnych wędlin do chleba, i strasznie jestem
łasa na wszelakie podpowiedzi.
Dam znak w sprawie rezultatu.
W każdym razie już się tarza, hermetycznie owinięty, w Twojej podsypce.
kokliko
Ciekawam jak wyszło...
UsuńAniu,
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis! Brzmi wspaniale!
Już sobie zapisałam i na pewno wypróbuję :)
Pzdr Aniado
Ps. O akcji "zupa" pamiętam i mam nadzieję, że się wyrobię przed końcem lutego :)
Cieszę się, że zauważyłaś - bo to u Ciebie było wiele wpisów temu :)
UsuńAniu,
OdpowiedzUsuńZrobiłam! Schab wyszedł wspaniale! Soczysty i bardzo smakowity :)
Dziękuję za przepis!
Pzdr Aniado
Ps. Pozwolę sobie polecić ten przepis dalej, ok?
Cieszę się bardzo, że smakowało! Od czasu wykonania tego schabu po raz pierwszy już i inne mięsa w liściach laurowych robiłam...to ponoć przepis naszych babek i prababek ;)
Usuń