Po radosnych dwóch tygodniach jadła, picia, jeżdżenia na nartach i wieczornym oglądaniu filmów powoli wracamy do rzeczywistości. Odkładam na półki talerze i sztućce, piorę obrusy, gorliwie głaszczę psa nagle pozbawionego wielu tulących go ramion.
Choinki jeszcze nie ruszam. Podlewam ją z nadzieją, że wytrzyma z nami cały styczeń.
Oglądam moje ulubione bombki.
Okres poświąteczny to czas ich wielkich przecen, wyprzedaży.
Rok temu upolowałam takie cudeńka:
i trochę bardziej klasycznie:
Zato wczoraj, w Pottery Barn, czekał na mnie taki oto starodawny bałwanek, przeceniony o 90% !
Lecę już , życząc wszystkim tutaj zaglądającym zdrowia i spełnienia marzeń w Nowym Roku.
Na osłodę poświątecznej pustki w domu idę dzisiaj z córcią do filharmonii :)
fajne te bombki. Moja znajoma Irlandka ma trzy choinki, jedną ubraną w ozdoby przywiezione z USA - Mikołaje ubrane w sweterki na drutach robione, bałwany, jakieś ławeczki ubrane w kokardy (a te z drewna), wiele innych. strasznie mi się podobają
OdpowiedzUsuńWczoraj kupiłam sobie jeszcze jedną - ciemnozielona, ręcznie malowana, z Polski :)
OdpowiedzUsuń