Idzie mi ciężko z tą miłością. Z górki jako tako, po płaskim jak cię mogę, pod górke wymiękam całkowicie.
Ponieważ w mojej okolicy jedynie górki/dołki, muszę się zauroczyć takim właśnie terenem i po nim posuwać. Odstawiam więc pentelki po mojej magicznej krainie. Magiczna zrobiła się w sobotę, kiedy to nagle w czerwono/żołty listopadowy krajobraz wpakował się swoją bielą chyba styczeń! O całe dwa miesiące za wcześnie.
Moja pociągnęta bielą bieżnia...
Tutaj wyrażny ślad po tym, że jeszcze wczoraj był listopad.
Ubrane jeszcze w liście drzewa nie potrafią stawić czoła
ciężarowi mokrego śniegu.
Komu by się w taki dzień chciało z domu rankiem wyjść....
Najlepiej siedzieć cicho i grochówke gotować.
XVI wieczna zupa grochowa.
Rodem z Holandii. Podsłuchana tutaj.
Podawana w domach bogatych ludzi, jako że wymaga kilku przypraw na które w ówczesnych czasach jedynie wybrani mogli sobie pozwolić.
Zaczynam jak zwykle od solidnego garnka.
Oprócz garnka potrzebujemy:
* jeden duży por
* 3 do 4 łyżki masła
* jedna duża marchew, obrana i potraktowana na talarki
* trzy średniej wielkości cebule, potraktowane w kostkę
* mięso wędzone, około 1 kg, ja używam mięso obkrojone z wędzonej golonki
* trzy średniej wielkości ziemniaki, też w kostkę
* półtorej szklanki grochu, w Holandii preferuja żółty
* 3 gożdziki
* 1 łyżeczka ziela angielskiego (zmielonego ;-)
* 1 łyżeczka zmielonego imbiru
* 3/4 łyżeczki tymianku
* 1 duży ząbek czosnku, zmiażdżony
* dobry bulion warzywny lub mięsny (około 6 szklanek).
Wykończenie zuoy - troszke masła i 1/4 łyżeczki ziela angielskiego.
Białą część pora czyścimy , kroimy na drobne połksiężyce.
W naszym solidnym garze, np takim, topimy masło i przysmażamy pora, marchew, cebule,mięso, z dodatkiem soli i pieprzu. Czekamy kilka minut aż warzywa lekko się zabrązowią. Dodajemy ziemniaki, groch, przyprawy i wywar. Wywaru powinno być tyle, aby warzywa były calkowicie przykryte, i jeszcze trochę.
Czas gotowania zależy od grochu - jak swieży, czy wcześniej moczony itd. Zupę podajemy gdy groch jest absolutnie ugotowany. W razie potrzeby dodaję więcej wywaru, już w czasie gotowania.
Wykańczamy zupę tuż przed podaniem odrobiną masła i zielem angielskim. Najlepsza, jak każda zupa, następnego dnia.
Lubię grochówkę, ale dziwnym trafem jakoś bardzo rzadko ją gotuję:)
OdpowiedzUsuń