wtorek, 8 listopada 2011

Uczę się kochać czyli moje zmagania z codziennością

Biegania uczę się kochać. Wiek średni nieubłaganie w moją metrykę się wpisał wraz ze sporym narzutem , którego ni jak ograniczaniem przyjemności czerpanej z jedzenia nie udaje mi sie pozbyć. To i postanowiłam dodać do swojego życia jeszcze jeden powód uwielbienia.
Idzie mi ciężko z tą miłością. Z górki jako tako, po płaskim jak cię mogę, pod górke wymiękam całkowicie.
Ponieważ w mojej okolicy jedynie górki/dołki, muszę się zauroczyć takim właśnie terenem i po nim posuwać. Odstawiam więc pentelki po mojej magicznej krainie. Magiczna zrobiła się w sobotę, kiedy to nagle w czerwono/żołty  listopadowy krajobraz wpakował się swoją bielą chyba styczeń! O całe dwa miesiące za wcześnie.


Moja pociągnęta bielą bieżnia...

Tutaj wyrażny ślad po tym, że jeszcze wczoraj był listopad.

Ubrane jeszcze w liście drzewa nie potrafią stawić czoła
ciężarowi mokrego śniegu.

Komu by się w taki dzień chciało z domu rankiem wyjść....
Najlepiej siedzieć cicho i grochówke gotować.

XVI wieczna zupa grochowa.
Rodem z Holandii. Podsłuchana tutaj.
Podawana w domach bogatych ludzi, jako że wymaga kilku przypraw na które w ówczesnych czasach jedynie wybrani mogli sobie pozwolić.

Zaczynam jak zwykle od solidnego garnka. 
Oprócz garnka potrzebujemy:
* jeden duży por
* 3 do 4 łyżki masła
* jedna duża marchew, obrana i potraktowana na talarki
* trzy średniej wielkości cebule, potraktowane w kostkę
* mięso wędzone, około 1 kg, ja używam mięso obkrojone z wędzonej golonki
* trzy średniej wielkości ziemniaki, też w kostkę
* półtorej szklanki grochu, w Holandii preferuja żółty
* 3 gożdziki
* 1 łyżeczka ziela angielskiego (zmielonego ;-)
* 1 łyżeczka zmielonego imbiru
* 3/4 łyżeczki tymianku
* 1 duży ząbek czosnku, zmiażdżony
* dobry bulion warzywny lub mięsny (około 6 szklanek).
Wykończenie zuoy - troszke masła i 1/4 łyżeczki ziela angielskiego.

Białą część pora czyścimy , kroimy na drobne połksiężyce.
W naszym solidnym garze, np takim, topimy masło i przysmażamy pora, marchew, cebule,mięso, z dodatkiem soli i pieprzu. Czekamy kilka minut aż warzywa lekko się zabrązowią. Dodajemy ziemniaki, groch, przyprawy i wywar. Wywaru powinno być tyle, aby warzywa były calkowicie przykryte, i jeszcze trochę.
Czas gotowania zależy od grochu - jak swieży, czy wcześniej moczony itd. Zupę podajemy gdy groch jest absolutnie ugotowany. W razie potrzeby dodaję więcej wywaru, już w czasie gotowania. 
Wykańczamy zupę tuż przed podaniem odrobiną masła i zielem angielskim. Najlepsza, jak każda zupa, następnego dnia.


1 komentarz:

  1. Lubię grochówkę, ale dziwnym trafem jakoś bardzo rzadko ją gotuję:)

    OdpowiedzUsuń