No właśnie? Co zrobić? Bo Młodsza jest tak naprawdę jedyną osobą w domu, która szczerze lubi kluchy. Chyba z wzajemnością nawet, bo jakoś po nich nie tyje ;) . Przysmażone na patelni z masłem tudzież z jajkiem są jej ulubionym daniem. Ale Młodsza teraz w kraju dalekim ośmiornice zajada, a ja po poniedziałkowym obiedzie kobiety pracującej (makaron z sosem mięsno-pomidorowym, ale mięso porządne było, bo od krowy co to sie trawą żywiła) zostałam z potężną ilością niedojedzonych klusek.
Przepis na makaron, którego nie ma kto zjeść:
- niedojedzony makaron
-10 dorodnych pieczarek
- trzy cebule średniej wielkości
- trzy kiełbaski "bratwurst" uprzednio upieczone (jesli ktoś ma dostęp do polskiej kiełbasy - zastosować
polską
- garść tartego sera
- natka kolendry (cilantro) lub zwykła zielona pietruszka
- sól i pieprz, ten ostatni koniecznie świeżo zmielony.
- oliwa z oliwek
Cebule kroimy na talary, szklimy na oliwie. Pieczarki kroimy w plastry, odparowujemy z nich wode, dodajemy do cebuli. Kiełbaski kroimy w talarki, dodajemy do cebuli i pieczarek. Kiedy wszystko ładnie się zgra dodajemy makaron i rozgrzewamy go mieszając z zawartością patelni. Dodajemy ser, sól i pieprz do smaku. Przed podaniem posypujemy zieleniną.
Kolega P podaje bardziej wykwintną formę tego dania, robiąc wszystko dużo dłużej i w piekarniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz