Wpadła mi ta książka w ręce dwa tygodnie temu, a że akurat chora byłam, i to tak na serio, z przymusowym leżeniem i wypacaniem, przeczytałam w jeden dzień.
Mowa o "Rublowce" Walerija Paniuszkin.
Zachęciła mnie do natychmiastowego przeczytania zapamiętana opowieść K, który kilka lat temu na Rublowce był...ale o tym za chwilę.
Rublowka to podmiejska dzielnica Moskwy, położona wzdłuż drogi idącej na zachod od miasta. To dzielnica najzamożniejszych i najbardziej wpływowych. Taka była od zawsze, jeszcze za czasów carskich. O ile kiedyś były tam dacze czy letnie domki, teraz Rublowka stała się sypialnią tych, którzy w rosyjskim świecie mają najwięcej do powiedzenia. Rublowka to dzielnica pieniędzy, przepychu, wpływów i strachu.
Wielkie mury oddzielają poszczególne rezydencje, uzbrojeni strażnicy strzegą bezpieczeństwa i prywatności swoich państwa. Paniuszkin fajnie wprowadza nas w to jak tak naprawdę wygląda codzienna podróż Rublowską drogą , kto czym jeździ i dlaczego, kiedy po tej drodze tak naprawdę można podróżować, jak wyglądają poszczególne poddzielnice Rublowki, jakie domy budują możnowładcy, jakie obowiązują ich zasady życia i współegzystencji. Szybko jednak przechodzi do opisu gry, w jaką wg. niego trzeba się zaangażować aby po pierwsze móc sobie na Rublowce dom wystawić,a po drugie aby się wśród rekinów utrzymać. Sporo tam fantazji, na zasadzie że chyba tak było/ jest, a może to wcale nie fantazja? Nie wiem, nie przeszkadzało mi to, książkę odebrałam jako kolejną ciekawostkę o tym jak to jest w jeszcze jednym, nie dostępnym dla mnie świecie. Ale co ciekawe - wiele z tego co przeczytałam potwierdziło wcześniejszą opowieść K. No właśnie. K został kilka lat temu, w czasie pobytu w Moskwie w połowie stycznia, zaproszony na Sylwestra do domu kogoś postawionego wysoko w Rosyjskiej Akademii Nauk. Nie pamiętam, czy to był sam jej szef czy jego zastępca, ale pan miał dom na Rublowce właśnie i tam wieczorną porą, udało się całe towarzystwo. Droga wśród lasu, ale wszędzie pełno, jak to K określił, murów. Miał wrażenie, że nie tylko domy otoczone są murami, ale i poszczególne poddzielnice. Mury w murach. Na ulicach i przy wjazdach do rezydencji pełno straży. Sam dom w którym odbywał się Sylwester był domem starym, wielkim, położonym na bardzo dużej, zalesionej, pagurkowatej działce. W domu mnóstwo książek i obrazów. Panowie po kolacji udali się do biblioteki na cygara i mocniejsze trunki. Właściciel z lekkością i nonszalancją pokazywał K co cenniejsze obrazy ze swojej kolekcji, co cenniejsze książki. W "Rublowce" też jest taki opis, żywcem jakby wyjęty z tego co pamięta K. Przed północą poszli lasem w dół, w stronę łaźni/sauny którą gospodarz wybudował na terenie swojej posesji. Tak witali Nowy Rok, popijając szampana który chłodził się bezpośrednio w śniegu. Nie była to duża impreza, może 10 -15 osób. Przyjechali z Moskwy na kolację w okolicach godziny osiemnastej, odjechali o drugiej nad ranem. W tym czasie kierowca cierpliwie czekał na bawiących się w samochodzie. O ile K się dobrze zorientował, wyniesiono kierowcy bliny z kawiorem, aby się co nieco posilił. Nie narzekał - pewnie nieźle zarabiał.
Rublowka zupełnie niespodziewanie wciągnęła mnie znowu w rosyjskie klimaty. Czytałam na czytniku, ale oryginalna okładka wygląda tak:
Polecam !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz