O pierwszych dwóch pisałam tutaj.
Zawiodłam się. Rzuciłabym pewnie tę książkę w kąt gdyby nie głupia przywara, że co zaczynasz to kończ.
Wspominałam o tym, że w pisarstwie Gutowskiej-Adamczyk drażni mnie zasypanie szczegółami i trzecioplanowymi postaciami, które nic tak naprawdę do akcji nie wnoszą. Ciagle towarzyszące mi wrażenie, że to chyba nie powieść a rozbudowany szkic do scenariusza. Przez pierwsze dwa tomy starałam się zapamiętywać kto z kim, gdzie i dlaczego, chociaż to dlaczego to już słabo było wyjaśnione. Myślałam, że wszystkie postacie będą tam jakoś ważne, że to się wszystko da pozbierać do kupy w przyszłości, w ostatnim tomie. No i starałam się zapamiętać szczegóły o osobach spacerujących w tle, kiedy główne postacie rozprawiały akurat coś na pierwszym planie. Okazuje się, że całkiem niepotrzebnie. Strata czasu drodzy państwo. Myślałam, że skoro w pierwszym tomie jest trup/mumia jakiejś dziewczyny/kobiety i jest tajemniczy klejnot rodowy to w ostatniej części dowiem się kto, jak i dlaczego. Niestety, autorce albo zabrakło pomysłu albo sama pogubiła się w wymyślonych przez siebie szczegółach.
Ja głupio jakoś wierzę, że zawsze będzie jak u Czechowa, że jeśli ktoś w pierwszym akcie wbija w ścianę gwóżdź to w ostanim coś/ktoś na tym gwoździu zawiśnie.
To była moja ostatnia książka tej autorki. Młodzieżowe są ponoć lepsze, ale życie jest za krótkie abym to sprawdzała...
Po części pierwszej dałam spokój. Niby przyzwoicie napisane i jakby nawet ciekawe (mumia, klejnot, rodzinny biznes;), ale tak naprawdę w sumie nużące. Po tym co napisałaś widzę,że podjęłam słuszną decyzję;)
OdpowiedzUsuń