Jak to moja mama robiła?
Pracowała na pełen etat z sobotnimi dyżurami.
Po drodze z pracy odbierała mnie z przedszkola, robiła zakupy.
Następnie gotowała , codziennie coś innego.
Potem po tym gotowaniu sprzątała (do dzisiaj ma obsesję na punkcie czystej kuchenki).
Pranie robiła w soboty. W pralce Frani z ręczną wyrzymaczką, tudzież gotując biel w perhydrolu i wodzie szklanej (?). Suszarka na dworze, wsród kasztanów i śliw.
W sobotę sprzątała też dom, podwórko. Latem musiała zadbać o ogród, najładniejszy w okolicy...
Pranie od czasu do czasu wędrowało do magla. Na starym wózku przypominającym moje szczenięce lata.
Miała czas aby wieczorem obejrzeć Dziennik a po nim Kobrę, Czterdziestolatka czy Teatr Telewizji.
Jak to moja mama robiła?
tak samo jak i moja, i tysiące innych:) Inne czasy były, nie było tylu pożeraczy czasu.
OdpowiedzUsuńTo jakoś tak jest ,że im więcej się ma do zrobienia i im to wymaga większego wysiłku, tym człowiek lepiej się organizuje:)Im więcej luz, tym bardziej czas się rozłazi po kątach, przynajmniej u mnie;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPs. Pada. Cieszysz się? ;)))
Tak samo jak ja, gdy miałam troje małych dzieci... Wszystko jest kwestią organizacji. Im więcej do zrobienia, tym więcej czasu. Przwrotne, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńAle ja nie mam luzu! Czas zajęty, zaplanowany. Wolne chwile takie ulotne...zgodzę się tutaj z Ivą, pożeraczom czasu na pohybel!
OdpowiedzUsuń