wtorek, 17 stycznia 2012

Peklowana szynka czyli w ślady Michałowej

Ponad tydzień temu zapeklowałam kawałek wieprzowej szynki. Moje peklowanie było troszkę kombinowane, bo nie mam saletry, ale i tak wczoraj wykończona szynka smakuje wybornie, mimo iż brak jej jest tej charakterystycznej, różowej barwy, jaką zapewnia saletra.
Podstawowy przepis na peklowanie jaki zastosowałam (uwaga, składniki są na 1 kg mięsa):
2 łyżki soli
1/3 łyżeczki cukru
1/2 łyżeczki zmielonych ziaren kolendry
2 ząbki czosnku
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
2 szklanki wody (myślałam, że to mało ale okazało się w sam raz)
Peklowałam przez tydzień trzymając mięso w emaliowanym, żeliwnym garnku w chłodnej temperaturze (garaż). Po tygodniu odcedziłam mięso od kąpieli peklowej, owinęłam sznureczkiem w celu zachowania kształtu i gotowałam BARDZO powoli przez 2 godziny w wodzie z dodatkiem soli, kilku ziaren pieprzu, kilku ziaren ziela angielskiego i liścia laurowego. Na koniec natarłam ugotowane mięso mazią wykonaną z  gruboziarnistej musztardy i rozgotowanych żurawin i zapiekłam przez 30 minut w piekarniku o temperaturze 200 C. Pomysł na wykończenie szynki znalazłam tutaj.
Delektujemy się teraz pyszną wędliną bez chemii i koszmarnych ilości soli. A peklować będę często ponieważ tak przygotowane mięso jest o niebo smaczniejsze od tego tylku upieczonego po marynowaniu.
Wczoraj miałam tak zwany "atak na gotowanie" i oprócz wykończenia szynki zrobiłam jeszcze naleśniki na słodko i słono oraz rozpoczęłam gotowanie czerwonego barszczu (u mnie to proces dwudniowy), który dzisiaj zapodam z pulpecikami. 
Tymczasem poleguję w otchłaniach kanapy delektując się kolejnym sezonem Ranczo. Swiatełka choinkowe delikatnie owietlają mój jeszcze świąteczny dom, za oknem ciemno bo wlaśnie nadchodzi śnieżyca, na kuchence powoli pyrka barszcz mieszajac warzywno-ziołowe smaki w iście tajemniczy sposób. 
Dobrze mi! Chciałabym tak zawsze. Niczym Michałowa dbać o szczęście i zdrowie mojego domostwa...

3 komentarze:

  1. Ale ci dobrze bylo! Szkoda ze u mnie o "atak" na gotowanie to raczej trudno, choc gotuje prawie codziennie, bo jest cos trzeba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota - ja mam podobnie jak Twoja bratowa (z tego co wyczytałam), padam na pysk po całym dniu spędzonym w kuchni, bolą mnie plecy itd...a już za dwa dni następny atak :)

      Usuń