piątek, 13 kwietnia 2012

Kret czyli nie osądzaj (nie tylko o Katarzynie Michalak)

Przy okazji świątecznej wizyty kanadyjczyków udało mi się obejrzeć kilka nowych (i mniej nowych) polskich filmów.  Takim, który na pewno zostanie w pamięci jest Kret. Film trochę wolny i kończy sie dziwacznie, ale problem jaki porusza jest i będzie szeroko obecny w polskiej świadomości i polskim życiu dopóki istnieje pokolenie dorosłych z czasów PRL-u. Rzecz o tym, czy ojciec głównego bohatera był czy nie był wtyką SB. I doprawdy nie wszystko jest tak proste jak się na początku wydaje. I więcej nie napiszę, bo nie chcę zdradzać fabuły. Film zdecydowanie wart zobaczenia.

************************************************
Czytam do poduchy najnowsze powieści Katarzyny Michalak i doprawdy nie wiem co o tym myśleć.
Moja przygoda z Michalak zaczęła się jakieś cztery lata temu, kiedy to przeczytałam Poczekajkę. Czytało się fajnie, pewna metafizyczność tego opowiadania była odskocznią od codzienności z książek Grocholi. Sporo czasu upłynęło i tak się złożyło, że na dalsze części serii nie trafiłam ,ale zachęcona pochwałami na obwolutach (niestety, głupia jestem) zakupiłam sobie Poziomkę i Bogusię. No i...nie wiem co pisać! Bo z jednej strony nieprawdopodobne, romantyczne gnioty (a czego sie spodziewałaś?), a zdrugiej czemu czytam dalej? Że będzie romantycznie wiedziałam, ale że aż tak nieprawdopodobnie? Czasami mam wrażenie, że czytam książkę dla przedszkolaków napisaną językiem dorosłych, tyle tam nieprawdopodobnej słodyczy i lepkości. Z drugiej strony są momenty, które mnie wciągają, np. chcę poznać historię Anny Potockiej, dowiedzieć się czemu zwiała. A obiecywałam sobie, że za chiny nie kupię dalszych części Sklepiku....
Jeśli jeszcze nie wpadłyście, nie zaczynajcie. Kiążki wartości literackiej zbyt wielkiej nie mają a romantyzm można sobie zafundować w inny sposób. Nie musi to wszystko ociekać aż takim lukrem. U Michalak nawet białaczka podana jest przez okienko cukierni                    



          

6 komentarzy:

  1. Rozumiem Twoje rozdarcie. Czytuję Katarzynę Michalak wtedy, gdy mam mózg zlasowany po wyczerpującej pracy. Myśleć nie trzeba, litery duże, więc oczy się nie męczą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Michalak nie męczy, ale wkurwia...
    Szwaję czytałam jakiś czas temu latem i masz rację Kasiu, ona chyba będzie mi mniej działała na nerwy...
    Szukam lekkiej literatury polskiej, ale nie dla totalnych bezmózgowców...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja polecam wszystko co napisałam Anna Fryczkowska, czyli całe trzy. Każda inna, każda świetna. Czyta się gładko, przy tym poziom powieści jest bardzo dobry, czyli idealna lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, nie , oj nie, to zupełnie nie dla mnie i Grochola tez nie, a Szwaja, to już całkiem, no, ale ja kapryśnica jestem;)
    Nadrabiając zaległości pozaglądam tu i tam, co słychać w najsympatyczniejszej z literackich kuchni i pozdrawiam ciepło, wiosennie i deszczowo, bo pada solidnie i całkiem nawet ożywczo:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiejszej nocy tak super padało, teraz już wieci słońce ale ochłodziło się, bo już mieliśmy ponad 30 stopni!
    Wiesz Kaprysia, mi wczesna Grochola nie wydaje się aż tak nieprawdopodobna jak Michalak. A co Ty czytasz, kiedy chcesz wyłączyć myślenie?

    OdpowiedzUsuń